I trzy razy to uczynił, albowiem potrzykroć rozpłakały się mogiły.
I zapytał się Anhelli Szamana... co to za Anioł z białemi skrzydłami
i ze smutną gwiazdą na włosach, przed którym ucichają grobowce?
Lecz nic mu nie odpowiedział starzec: zasypywał bowiem śniegiem
ciała umarłych i był zatrudniony.
A przybliżywszy się Anhelli ku owemu Aniołowi, spójrzał na niego
i upadł jak człowiek martwy.
Skończywszy więc Szaman grzebanie umarłych, szukał go oczyma
i nie widząc nigdzie szedł na wzgórze.
A natrafiwszy ciało Anhellego spotknął się na nim, i krzyknął
boleśnie; ale poznawszy że młodzieniec żyje, ucieszył się.
Wziął go zatem za rękę i rzekł: wstań! nie jest jeszcze czas
spoczynku.
A powstawszy Anhelli, oglądał się wokoło i spuścił przed Szamanem
głowę jak człowiek co się wstydzi, mówiąc:
Otom zobaczył Anioła podobnego tej niewieście, którą kochałem
z całej duszy mojej będąc jeszcze dzieckiem.
A miłowałem ją w czystości serca mego; dla tego łzy mię zalewają
kiedy myślę o niej, i o mojej młodości.
Bo oto byłem przy niej jak ptak swojski co się boi; i nie wziąłem
nawet pocałowania od jej ust koralowych, choć byłem blisko; jak
gołąb mówię siedzący na ramieniu dziewczyny.
Dziś już to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy białe patrzą
na mnie: sąż to gwiazdy te same które mnie widziały młodym
i szczęśliwym?
Dla czegoż nie powstanie wicher co mię z ziemi zwieje i zaniesie
w krainę cichą! dla czego ja żyję?
Oto już jednego włosa nie ma na mojej głowie z tych które były
dawniej, oto się nawet kości we mnie odnowiły, a ja zawsze pamiętam.
A nie ma jednej kawki w powietrzu, któraby nie spała przez jedną
noc życia w spokojnem gnieździe. Lecz o mnie Bóg zapomniał. Chciałbym
umrzeć.
Bo zdaje mi się że gdy będę umarłym, to sam Bóg pożałuje tego co ze
mną uczynił, myśląc: że oto już nie narodzę się raz drugi.
Wszak rodzić się nie jest to co zmartwychwstawać; trumna nas odda,
lecz nie spojrzy na nas jak matka.
Oto mi więc smutno że ujrzałem tego Anioła, i wolałbym był wczoraj
umrzeć.
A Szaman zapatrzywszy się w gwiazdy rzekł: zaprawdę że jak dawniej
wiele było opętanych przez czarty, tak dziś wielu jest opętanych
przez czyste Anioły.
Cóż zrobię! Oto wypędzę wszystkie te duchy z ciał, i pozwolę aby
weszły w lilije wodne, i rozleciały się po gwiazdach różanych,
i zamieszkały w tem co jest najpiękniejszego, a opuściły ludzi.
A wieszli kto to jest ten Anioł smutny na cmentarzu? Oto się zowie
Eloe, a urodził się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy
która wylana była nad narodami.
Gdzie indziej napisano jest o Anielicy tej i wnuczce Maryj Panny...
jak zgrzeszyła ulitowawszy się nad męką ciemnych Cherubinów
i umiłowała jednego z nich, i poleciała za nim w ciemność.
A teraz jest wygnaną jak wy jesteście wygnani, i ukochała mogiły
wasze i piastunką jest grobowców, mówiąc kościom: nie skarżcie się
lecz spijcie!
Ona odpędza reny kiedy przyjdę mech wyciągać z pod głowy trupów, ona
jest pasterką renów.
Przywyknij do niej za życia, albowiem będzie na mogile twojej stąpać
przy blasku xiężyca; przywyknij do głosu jej, abyś się nie obudził
gdy mówić będzie.
Zaprawdę, że dla tych co są smutni ta kraina piękną jest i nie
bezludną; albowiem tu śnieg nie plami skrzydeł Anielskich,
a gwiazdy te są piękne.
Tu przylatują mewy, i gnieżdżą się, i kochają się, nie myśląc że
jest jaka piękniejsza ojczyzna.
Tak mówił i podniósł jedną z czaszek tych które leżały odkryte;
a w niej było rodzeństwo małych ptasząt.
I wyciągały główki przez miejsce gdzie były oczy ludzkie, i pełna
była płaczącej troski kość spiącego człowieka.
A wziąwszy ją rozgniewany Anhelli, rzucił o ziemię mówiąc: precz
kościele zhańbiony.
A płomień z ziemi wyszedłszy stanął przed nim w kształcie jakoby
ludzkim, i w ubraniu Biskupiem z infułę i z krzyżem na głowie,
a wszystko ogniste.
I rzekł z wielka zgrozę: oto przyszliście ruszać umarłe; czyż nie
dosyć trupom wichry mieć nad sobą i zapomnienie?
Ręce moje łamały hostiją, a teraz je wyciągnę nad wami i przeklnę
mówiąc: bądźcie przeklęci burzyciele grobów.
Azaż nie dosyć wycierpiałem na moim tronie, i na Biskupim oparty
pastorale, modląc się za kraj który miał ginąć jak człowiek
potępiony.
Kiedy Kimbar wywołał Sybir i postawił go przed obliczem sejmu bladego,
mówiąc, oto jest krzyż.
Nie poszedłemże na wygnanie jak człowiek czysty? któż mi co zarzuci
i grobowi mojemu? Oto umarłem i zapomniano o mnie; czegóż więcej
chcecie od ludzi co umarli?
Widzicie tę białą ziemię, jam tu mieszkał; widzicie kości te, ja
żyłem z niemi.
A to jest moja kość, ta kość spruchniała. Ludzie ją niegdyś
szanowali, a dawniej jeszcze całowała ją matka moja, a dzisiaj mewa
w tej czaszce uwiła gniazdo i mieszka; dajcie wy pokój białemu
ptakowi Boga.
Ja znałem matkę jego matki, gdzież jest? gdzie są gile które
przylatywały ubierać róż girlandami suche drzewa Syberyi, abym
sobie przypomniał jabłonie sadów moich w ziemi ojczystej.
Tak skarżył się i przepraszał go Anhelli za obelgę kości jego
mówiąc: oto ja w krótce przyjdę położyć się z wami, nie klnij mnie.
Myślałem że się smucisz za wzgardę kości twojej... jestże to
świątynia pełna ptasiego wrzasku? lecz niech tak będzie jak się
Bogu podobało.
A nie powiem ci co się stało z nazwiskiem rodu twojego, bo nie
mógłbyś zasnąć choć jesteś umarłym i poszedłbyś jęcząc po
świecie.
A teraz przestań być latarnią grobu własnego, i zrzuć ogniste
szaty, i rozbierz się z płomieni.
Gdy to mówił, utopił się duch w śniegu i stało się ciemno gdy
zgasnął.
Więc pobiegł za nim Anhelli wołając: powiedz mi nazwiska tych
ludzi którzy tu spoczywają przy tobie...
Skoro to wyrzekł, usłyszał z pod ziemi jakoby głosem tym co był
w ogniu, wychodzący długi szereg imion już zapomnianych.
I obudził Anhellego Szaman mówiąc: wróćmy do ludzi, grobowce
bowiem powiedziały nam swoje tajemnice.
I zeszli ze wzgórza mogił modląc się.
I zapytał się Anhelli Szamana... co to za Anioł z białemi skrzydłami
i ze smutną gwiazdą na włosach, przed którym ucichają grobowce?
Lecz nic mu nie odpowiedział starzec: zasypywał bowiem śniegiem
ciała umarłych i był zatrudniony.
A przybliżywszy się Anhelli ku owemu Aniołowi, spójrzał na niego
i upadł jak człowiek martwy.
Skończywszy więc Szaman grzebanie umarłych, szukał go oczyma
i nie widząc nigdzie szedł na wzgórze.
A natrafiwszy ciało Anhellego spotknął się na nim, i krzyknął
boleśnie; ale poznawszy że młodzieniec żyje, ucieszył się.
Wziął go zatem za rękę i rzekł: wstań! nie jest jeszcze czas
spoczynku.
A powstawszy Anhelli, oglądał się wokoło i spuścił przed Szamanem
głowę jak człowiek co się wstydzi, mówiąc:
Otom zobaczył Anioła podobnego tej niewieście, którą kochałem
z całej duszy mojej będąc jeszcze dzieckiem.
A miłowałem ją w czystości serca mego; dla tego łzy mię zalewają
kiedy myślę o niej, i o mojej młodości.
Bo oto byłem przy niej jak ptak swojski co się boi; i nie wziąłem
nawet pocałowania od jej ust koralowych, choć byłem blisko; jak
gołąb mówię siedzący na ramieniu dziewczyny.
Dziś już to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy białe patrzą
na mnie: sąż to gwiazdy te same które mnie widziały młodym
i szczęśliwym?
Dla czegoż nie powstanie wicher co mię z ziemi zwieje i zaniesie
w krainę cichą! dla czego ja żyję?
Oto już jednego włosa nie ma na mojej głowie z tych które były
dawniej, oto się nawet kości we mnie odnowiły, a ja zawsze pamiętam.
A nie ma jednej kawki w powietrzu, któraby nie spała przez jedną
noc życia w spokojnem gnieździe. Lecz o mnie Bóg zapomniał. Chciałbym
umrzeć.
Bo zdaje mi się że gdy będę umarłym, to sam Bóg pożałuje tego co ze
mną uczynił, myśląc: że oto już nie narodzę się raz drugi.
Wszak rodzić się nie jest to co zmartwychwstawać; trumna nas odda,
lecz nie spojrzy na nas jak matka.
Oto mi więc smutno że ujrzałem tego Anioła, i wolałbym był wczoraj
umrzeć.
A Szaman zapatrzywszy się w gwiazdy rzekł: zaprawdę że jak dawniej
wiele było opętanych przez czarty, tak dziś wielu jest opętanych
przez czyste Anioły.
Cóż zrobię! Oto wypędzę wszystkie te duchy z ciał, i pozwolę aby
weszły w lilije wodne, i rozleciały się po gwiazdach różanych,
i zamieszkały w tem co jest najpiękniejszego, a opuściły ludzi.
A wieszli kto to jest ten Anioł smutny na cmentarzu? Oto się zowie
Eloe, a urodził się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy
która wylana była nad narodami.
Gdzie indziej napisano jest o Anielicy tej i wnuczce Maryj Panny...
jak zgrzeszyła ulitowawszy się nad męką ciemnych Cherubinów
i umiłowała jednego z nich, i poleciała za nim w ciemność.
A teraz jest wygnaną jak wy jesteście wygnani, i ukochała mogiły
wasze i piastunką jest grobowców, mówiąc kościom: nie skarżcie się
lecz spijcie!
Ona odpędza reny kiedy przyjdę mech wyciągać z pod głowy trupów, ona
jest pasterką renów.
Przywyknij do niej za życia, albowiem będzie na mogile twojej stąpać
przy blasku xiężyca; przywyknij do głosu jej, abyś się nie obudził
gdy mówić będzie.
Zaprawdę, że dla tych co są smutni ta kraina piękną jest i nie
bezludną; albowiem tu śnieg nie plami skrzydeł Anielskich,
a gwiazdy te są piękne.
Tu przylatują mewy, i gnieżdżą się, i kochają się, nie myśląc że
jest jaka piękniejsza ojczyzna.
Tak mówił i podniósł jedną z czaszek tych które leżały odkryte;
a w niej było rodzeństwo małych ptasząt.
I wyciągały główki przez miejsce gdzie były oczy ludzkie, i pełna
była płaczącej troski kość spiącego człowieka.
A wziąwszy ją rozgniewany Anhelli, rzucił o ziemię mówiąc: precz
kościele zhańbiony.
A płomień z ziemi wyszedłszy stanął przed nim w kształcie jakoby
ludzkim, i w ubraniu Biskupiem z infułę i z krzyżem na głowie,
a wszystko ogniste.
I rzekł z wielka zgrozę: oto przyszliście ruszać umarłe; czyż nie
dosyć trupom wichry mieć nad sobą i zapomnienie?
Ręce moje łamały hostiją, a teraz je wyciągnę nad wami i przeklnę
mówiąc: bądźcie przeklęci burzyciele grobów.
Azaż nie dosyć wycierpiałem na moim tronie, i na Biskupim oparty
pastorale, modląc się za kraj który miał ginąć jak człowiek
potępiony.
Kiedy Kimbar wywołał Sybir i postawił go przed obliczem sejmu bladego,
mówiąc, oto jest krzyż.
Nie poszedłemże na wygnanie jak człowiek czysty? któż mi co zarzuci
i grobowi mojemu? Oto umarłem i zapomniano o mnie; czegóż więcej
chcecie od ludzi co umarli?
Widzicie tę białą ziemię, jam tu mieszkał; widzicie kości te, ja
żyłem z niemi.
A to jest moja kość, ta kość spruchniała. Ludzie ją niegdyś
szanowali, a dawniej jeszcze całowała ją matka moja, a dzisiaj mewa
w tej czaszce uwiła gniazdo i mieszka; dajcie wy pokój białemu
ptakowi Boga.
Ja znałem matkę jego matki, gdzież jest? gdzie są gile które
przylatywały ubierać róż girlandami suche drzewa Syberyi, abym
sobie przypomniał jabłonie sadów moich w ziemi ojczystej.
Tak skarżył się i przepraszał go Anhelli za obelgę kości jego
mówiąc: oto ja w krótce przyjdę położyć się z wami, nie klnij mnie.
Myślałem że się smucisz za wzgardę kości twojej... jestże to
świątynia pełna ptasiego wrzasku? lecz niech tak będzie jak się
Bogu podobało.
A nie powiem ci co się stało z nazwiskiem rodu twojego, bo nie
mógłbyś zasnąć choć jesteś umarłym i poszedłbyś jęcząc po
świecie.
A teraz przestań być latarnią grobu własnego, i zrzuć ogniste
szaty, i rozbierz się z płomieni.
Gdy to mówił, utopił się duch w śniegu i stało się ciemno gdy
zgasnął.
Więc pobiegł za nim Anhelli wołając: powiedz mi nazwiska tych
ludzi którzy tu spoczywają przy tobie...
Skoro to wyrzekł, usłyszał z pod ziemi jakoby głosem tym co był
w ogniu, wychodzący długi szereg imion już zapomnianych.
I obudził Anhellego Szaman mówiąc: wróćmy do ludzi, grobowce
bowiem powiedziały nam swoje tajemnice.
I zeszli ze wzgórza mogił modląc się.