Apokalipso siedmiokrotna,
mechanizmie spraw ostatecznych,
abrakadabro krwawych głodna
rzeczy!
Lub Ty, co je zastępujesz po trochu -
jakiś stary, bardzo stary Panie!
Spraw, niech wreszcie wytęskniony pokój
nastanie!
Wytrąć już wreszcie, dobry Boże,
- komukolwiek - z rąk mordercze noże!
Cóż to dla Ciebie?
W ręce piorunowe klaśniesz,
okręcisz się trzy razy w obłoku,
no i już
właśnie
pokój.
A w tym pokoju daj nam, dobry Panie,
obrazek z bohaterem na ścianie,
i chorągiewki kolorowe,
i radiową mowę,
i piwo po obiedzie,
i na śniadanie mleczko.
A pod oknem w tym pokoju orzechowe biureczko,
w nim szufladkę,
gdzie by leżał Kapitał Marksa i czysty kołnierzyk.
Daj nam, Panie, sanacyjną posadkę
i kolorowych na paradzie żołnierzy.
Jeśli to nie za wiele -
ześlij na nasze głowy zmęczone,
jak deszcz niebieskich róż:
święte, nieruchome niedziele,
noce długie - dni krótkie
i gazety co rano cieplutkie,
gdzie by nowi
wieszcze narodowi
zrozumiałe pisali poematy
na patriotyczne tematy,
gdzie by wyraziciele woli społeczeństwa,
piętnowali - czyjekolwiek - bezeceństwa,
lub żądali niezaśmiecania ulic,
lub orderu
dla cechu elektrotechników-monterów.
I jeszcze tylko podaruj nam, Panie,
w długie zimowe wieczory
wycinki z gazet skrzętnie poskładane
i wspominanie - wspominanie -
i szloch serdeczny w noce niedospane,
i sen lekki.
A nad ranem:
świeże, pocerowane
skarpetki.
mechanizmie spraw ostatecznych,
abrakadabro krwawych głodna
rzeczy!
Lub Ty, co je zastępujesz po trochu -
jakiś stary, bardzo stary Panie!
Spraw, niech wreszcie wytęskniony pokój
nastanie!
Wytrąć już wreszcie, dobry Boże,
- komukolwiek - z rąk mordercze noże!
Cóż to dla Ciebie?
W ręce piorunowe klaśniesz,
okręcisz się trzy razy w obłoku,
no i już
właśnie
pokój.
A w tym pokoju daj nam, dobry Panie,
obrazek z bohaterem na ścianie,
i chorągiewki kolorowe,
i radiową mowę,
i piwo po obiedzie,
i na śniadanie mleczko.
A pod oknem w tym pokoju orzechowe biureczko,
w nim szufladkę,
gdzie by leżał Kapitał Marksa i czysty kołnierzyk.
Daj nam, Panie, sanacyjną posadkę
i kolorowych na paradzie żołnierzy.
Jeśli to nie za wiele -
ześlij na nasze głowy zmęczone,
jak deszcz niebieskich róż:
święte, nieruchome niedziele,
noce długie - dni krótkie
i gazety co rano cieplutkie,
gdzie by nowi
wieszcze narodowi
zrozumiałe pisali poematy
na patriotyczne tematy,
gdzie by wyraziciele woli społeczeństwa,
piętnowali - czyjekolwiek - bezeceństwa,
lub żądali niezaśmiecania ulic,
lub orderu
dla cechu elektrotechników-monterów.
I jeszcze tylko podaruj nam, Panie,
w długie zimowe wieczory
wycinki z gazet skrzętnie poskładane
i wspominanie - wspominanie -
i szloch serdeczny w noce niedospane,
i sen lekki.
A nad ranem:
świeże, pocerowane
skarpetki.