Tekst - "Diaboliada" Michaił Bułhakow

zamknij i zacznij pisać
Następnego dnia rano, Korotkow, zsunąwszy przepaskę, przekonał się, że oczy jego prawie że wyzdrowiały. Mimo to jednak nadmiernie ostrożny Korotkow postanowił przepaski tymczasem nie zdejmować.

Przybywszy do biura z olbrzymim opóźnieniem, sprytny Korotkow, ażeby nie wzbudzać fałszywych komentarzy wśród niższych funkcjonariuszy, udał się wprost do swego pokoju i na stole znalazł papier, w którym kierownik pododdziału kompletowania zapytywał zarządzającego bazą, czy będzie wydane maszynistkom umundurowanie. Po przeczytaniu papieru prawym okiem, Korotkow wziął go i udał się korytarzem do gabinetu zarządzającego bazą tow. Czekuszyna.

I oto przy samych drzwiach do gabinetu Korotkow spotkał się z nieznajomym, który zdumiał go swoim wyglądem.

Nieznajomy ten był tak niskiego wzrostu, że dosięgał wysokiemu Korotkowowi tylko do pasa. Brak wzrostu okupywała nadzwyczajna szerokość ramion nieznajomego. Tułów kwadratowy siedział na wykrzywionych nogach, przy czym lewa była chroma. Lecz najbardziej godna uwagi była głowa. Wyobrażała ona ścisły kolosalny model jajka, osadzonego na szyi prostopadle i ostrym końcem naprzód. Łysa była również jak jajko i o tyle błyszcząca, że na ciemieniu nieznajomego, nie gasnąc, płonęły lampki elektryczne. Miniaturowa twarz nieznajomego była wygolona do czysta i zielone, malutkie jak łebki szpilek oczy siedziały w głębokich zagłębieniach. Ciało nieznajomego przyodziane było w rozpięty, uszyty z szarej kołdry french, spod którego wyglądała małorosyjska haftowana koszula, nogi w spodniach z takiego samego materiału i niziutkich z wycięciem bucikach huzara z czasów Aleksandra I.